wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 7

Po rozmowie z Syriuszem była już pewna, że to co robi jest złe. Zamiast do biblioteki, poszła z kartką do pokoju wspólnego Ślizgonów i spaliła ją w kominku.

Usiadła na skórzanej kanapie i odpięła odznakę. Trzymała ją w rękach i wpatrywała się w nią nie widzącymi oczami. Zastanawiała się, jak to możliwe, że jeszcze niedawno mogła chcieć dotknąć choćby jednej strony zakazanych ksiąg.

Nagle stało się to co poprzednio. Odznaka rozgrzała się, a Ariana wypuściła ją z rąk z cichym jękiem. Gdy ją podniosła błyszczały na niej wygrawerowane słowa: "A myślałem, że jesteś mądra..."

-Ja myślałam to samo o tobie, widocznie oboje się pomyliliśmy. - Warknęła do siebie. Jak on mógł myśleć, że siostra Albusa Dumbledore'a mu w czymś pomorze?

Kolejne dni w Hogwarcie mijały jej w powolnym tępie. Łapa na szczęście nie powiedział o niczym Albusowi, dzięki czemu nie musiała się mu tłumaczyć. Jednak były też i złe strony. Syriusz prawie w ogóle się z nią nie widywał, tylko czasami gdy udało się jej na niego wpaść zamieniali kilka zdań. Był przepracowany, z powodu zakonu. A skoro nie mogła spędzać z nim czasu, coraz częściej, ukradkiem zerkała na odznakę.

Kiedy od jej rozmowy z Łapą minęły już dwa tygodnie, dziewczyna snuła się po zamku w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego zajęcia. Niestety nic nie przychodziło jej do głowy. Dopiero po godzinie przypomniała sobie, że dziś jest wyjście do Hogsmeade.

Ubrała się w cienki płaszcz i ruszyła ku wyjściu z zamku. Już po kilkudziesięciu minutach, doszła w zamierzone miejsce. Skierowała się w kierunku sklepu Zonka, jednak zatrzymała ją paląca odznaka, która niemiłosiernie piekła pod płaszczem.

Zerwała ją szybko i gdy tylko wystygła przyjrzała się wyrytym na niej słowom: "Pójdź tam, gdzie nikt cie nie zobaczy". Ariana tępo wpatrywała się w znikające powoli litery. Nie wiedziała co robić. Po chwili zastanowienia, postanowiła to całkowicie zignorować.

Schowała odznakę do kieszeni i poszła tam gdzie zamierzała. Nie przeszła nawet połowy drogi do sklepu, gdy nagle znikąd znalazła się przy niej jakaś zakapturzona kobieta i złapała ją pod rękę.

Gdy odeszły w miejsce znajdujące się mniej na widoku zaczęła do niej mówić.

-Mój Pan nie lubi gdy się ignoruje jego rozkazy. - Wysyczała.

-A ja nie lubię gdy mi się każe robić coś na co nie mam ochoty. - Oznajmiła Ariana raptownie się zatrzymując.

-Nie zgrywaj bohaterki, jeżeli nie zapanujesz nad językiem to ci go obetnę. - Warknęła kobieta.

Dopiero po bliższym przyjrzeniu się, Ariana zauważyła, że rozmawia z Bellatrix. Kobieta zaprowadziła ją daleko za miasteczko. Gdy się wreszcie zatrzymały, okazało się, że są w lesie.

Nagle zza drzew wyszedł on. Voldemort. Był odziany w czarny garnitur, a jego czerwone tęczówki przeszywały każdy skrawek jej ciała.

-Panie, przyprowadziłam ją jak kazałeś. - Powiedziała zadowolona z siebie czarnowłosa.

-To dobrze Bella, a teraz odejdź. - Odpowiedział nie spuszczając oczu z Ariany.

-"Bella"? Każdego śmierciożercę nazywasz zdrobniale? - Zaśmiała się blondynka, gdy tylko tamta odeszła.

-Nie, tylko ją. - Odrzekł spokojnie.

-Dlaczego?

-A dlaczego ciebie to aż tak ciekawi? - Uśmiechnął się sztucznie. - Jesteś zazdrosna? - Teraz to ona się uśmiechnęła.

-Chciałbyś. Muszę cię poinformować szanowny Lordzie Voldemorcie, że nie jesteś w moim typie. - Zakpiła.

-A kto jest? - zapytał poważnie brunet.

-Syriusz Black... - Wypaliła za późno gryząc się w język.

-A, ten kundel... Myślałem, że trudniej cię zaspokoić. - Zaśmiał się sztucznie.

-Skoro on jest kundlem, to kim ty jesteś przy nim? - Warknęła Ariana. - Chyba gównem!

-Uważaj na to co mówisz, bo już nigdy go nie zobaczysz. - Voldemort wyraźnie się zdenerwował. - Jeżeli myślisz, że cię zabije to jesteś w błędzie. Za każdy twój błąd będzie płacił Black.

-Jesteś potworem!

-Wiem, taki mój urok. A teraz lepiej zrób co ci każe, bo twój piesek nie wróci do ciebie żywy.

-Co mam zrobić? - Westchnęła poddańczo i wbiła wzrok w ziemię.

-Po pierwsze nikomu nie mów o tym spotkaniu. - Voldemort podszedł do niej i ujął jej podbródek tak by na niego spojrzała. - A po drugie, wykonuj wszystkie moje polecenia. Bez wyjątku.

Dzieliło ich zaledwie kilka milimetrów. Odsunęła się od niego szybko i spuściła wzrok, a gdy z powrotem spojrzała tam gdzie stał, już go nie było.

Gdy udało się jej wrócić do Hogwartu było już ciemno. Weszła do swojego dormitorium i zamknęła za sobą drzwi.

-Dlaczego wszystkie dyskusje z nim muszą się tak kończyć? - Warknęła sama do siebie.

-Dyskusje z kim i jak kończyć? - Zapytał ją zaciekawiony głos który mógł należeć tylko do jednej osoby.

Gdy się odwróciła zauważyła, że Syriusz leży wyciągnięty na jej łóżku. Nie mówiąc nic rzuciła się na niego i mocno do siebie przytuliła.

-Gdybym wiedział, że tak będziesz mnie witać to częściej bym ci robił takie niespodzianki. - Zaśmiał się i odwzajemnił uścisk. - A teraz mów z kim rozmawiałaś.

Ariana usiadła na skraju łóżka i lekko posmutniała.

-Z nikim ważnym. - Mruknęła niedosłyszalnie.

Syriusz usiadł obok niej i spojrzał jej w oczy.

-Byłaś dzisiaj w Hogsmade?

-Dlaczego pytasz? - Starała się nie dać po sobie poznać, że wystraszyło ją to pytanie.

-Bo widziano tam śmierciożerców. Znowu z nim rozmawiałaś. - Ostatnie zdanie było niemal oskarżeniem.

-Syriusz, ja nie chciałam... - Zaczęła a po jej twarzy spłynęły obwite łzy. - Proszę już nigdy nie zostawiaj mnie samej. Nie wychodź z zamku.

-Dlaczego? - Zapytał już łagodniej i przytulił ją do siebie.

-On powiedział, że zapłacisz za każdy mój błąd... Ja nie chcę żeby coś ci się stało. - Łkała mocząc mu koszulę.

-Umiem o siebie zadbać...

-Proszę. Dla mnie... - Przerwała mu Ariana.

Syriusz wziął jej twarz w dłonie i wtedy, gdy ich usta dzieliły ledwie milimetry, blondynka poczuła znajome piekące uczucie na piersi. Odsunęła się od niego i czym prędzej ściągnęła odznakę.

-Przepraszam. - Mruknęła i oblała się rumieńcem.

-Nic nie szkodzi, Pan wzywa. - Westchnął smutno i wyszedł zostawiając ją zupełnie samą.

-Zaraz, to on w końcu zgodził się nie narażać, czy nie? - Zapytała sama siebie, dochodząc do wniosku, że żadne słowa zgody nie padły z jego ust...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz