Po rozmowie z Syriuszem była już pewna, że to co robi jest złe. Zamiast do biblioteki, poszła z kartką do pokoju wspólnego Ślizgonów i spaliła ją w kominku.
Usiadła na skórzanej kanapie i odpięła odznakę. Trzymała ją w rękach i wpatrywała się w nią nie widzącymi oczami. Zastanawiała się, jak to możliwe, że jeszcze niedawno mogła chcieć dotknąć choćby jednej strony zakazanych ksiąg.
Nagle stało się to co poprzednio. Odznaka rozgrzała się, a Ariana wypuściła ją z rąk z cichym jękiem. Gdy ją podniosła błyszczały na niej wygrawerowane słowa: "A myślałem, że jesteś mądra..."
-Ja myślałam to samo o tobie, widocznie oboje się pomyliliśmy. - Warknęła do siebie. Jak on mógł myśleć, że siostra Albusa Dumbledore'a mu w czymś pomorze?
Kolejne dni w Hogwarcie mijały jej w powolnym tępie. Łapa na szczęście nie powiedział o niczym Albusowi, dzięki czemu nie musiała się mu tłumaczyć. Jednak były też i złe strony. Syriusz prawie w ogóle się z nią nie widywał, tylko czasami gdy udało się jej na niego wpaść zamieniali kilka zdań. Był przepracowany, z powodu zakonu. A skoro nie mogła spędzać z nim czasu, coraz częściej, ukradkiem zerkała na odznakę.
Kiedy od jej rozmowy z Łapą minęły już dwa tygodnie, dziewczyna snuła się po zamku w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego zajęcia. Niestety nic nie przychodziło jej do głowy. Dopiero po godzinie przypomniała sobie, że dziś jest wyjście do Hogsmeade.
Ubrała się w cienki płaszcz i ruszyła ku wyjściu z zamku. Już po kilkudziesięciu minutach, doszła w zamierzone miejsce. Skierowała się w kierunku sklepu Zonka, jednak zatrzymała ją paląca odznaka, która niemiłosiernie piekła pod płaszczem.
Zerwała ją szybko i gdy tylko wystygła przyjrzała się wyrytym na niej słowom: "Pójdź tam, gdzie nikt cie nie zobaczy". Ariana tępo wpatrywała się w znikające powoli litery. Nie wiedziała co robić. Po chwili zastanowienia, postanowiła to całkowicie zignorować.
Schowała odznakę do kieszeni i poszła tam gdzie zamierzała. Nie przeszła nawet połowy drogi do sklepu, gdy nagle znikąd znalazła się przy niej jakaś zakapturzona kobieta i złapała ją pod rękę.
Gdy odeszły w miejsce znajdujące się mniej na widoku zaczęła do niej mówić.
-Mój Pan nie lubi gdy się ignoruje jego rozkazy. - Wysyczała.
-A ja nie lubię gdy mi się każe robić coś na co nie mam ochoty. - Oznajmiła Ariana raptownie się zatrzymując.
-Nie zgrywaj bohaterki, jeżeli nie zapanujesz nad językiem to ci go obetnę. - Warknęła kobieta.
Dopiero po bliższym przyjrzeniu się, Ariana zauważyła, że rozmawia z Bellatrix. Kobieta zaprowadziła ją daleko za miasteczko. Gdy się wreszcie zatrzymały, okazało się, że są w lesie.
Nagle zza drzew wyszedł on. Voldemort. Był odziany w czarny garnitur, a jego czerwone tęczówki przeszywały każdy skrawek jej ciała.
-Panie, przyprowadziłam ją jak kazałeś. - Powiedziała zadowolona z siebie czarnowłosa.
-To dobrze Bella, a teraz odejdź. - Odpowiedział nie spuszczając oczu z Ariany.
-"Bella"? Każdego śmierciożercę nazywasz zdrobniale? - Zaśmiała się blondynka, gdy tylko tamta odeszła.
-Nie, tylko ją. - Odrzekł spokojnie.
-Dlaczego?
-A dlaczego ciebie to aż tak ciekawi? - Uśmiechnął się sztucznie. - Jesteś zazdrosna? - Teraz to ona się uśmiechnęła.
-Chciałbyś. Muszę cię poinformować szanowny Lordzie Voldemorcie, że nie jesteś w moim typie. - Zakpiła.
-A kto jest? - zapytał poważnie brunet.
-Syriusz Black... - Wypaliła za późno gryząc się w język.
-A, ten kundel... Myślałem, że trudniej cię zaspokoić. - Zaśmiał się sztucznie.
-Skoro on jest kundlem, to kim ty jesteś przy nim? - Warknęła Ariana. - Chyba gównem!
-Uważaj na to co mówisz, bo już nigdy go nie zobaczysz. - Voldemort wyraźnie się zdenerwował. - Jeżeli myślisz, że cię zabije to jesteś w błędzie. Za każdy twój błąd będzie płacił Black.
-Jesteś potworem!
-Wiem, taki mój urok. A teraz lepiej zrób co ci każe, bo twój piesek nie wróci do ciebie żywy.
-Co mam zrobić? - Westchnęła poddańczo i wbiła wzrok w ziemię.
-Po pierwsze nikomu nie mów o tym spotkaniu. - Voldemort podszedł do niej i ujął jej podbródek tak by na niego spojrzała. - A po drugie, wykonuj wszystkie moje polecenia. Bez wyjątku.
Dzieliło ich zaledwie kilka milimetrów. Odsunęła się od niego szybko i spuściła wzrok, a gdy z powrotem spojrzała tam gdzie stał, już go nie było.
Gdy udało się jej wrócić do Hogwartu było już ciemno. Weszła do swojego dormitorium i zamknęła za sobą drzwi.
-Dlaczego wszystkie dyskusje z nim muszą się tak kończyć? - Warknęła sama do siebie.
-Dyskusje z kim i jak kończyć? - Zapytał ją zaciekawiony głos który mógł należeć tylko do jednej osoby.
Gdy się odwróciła zauważyła, że Syriusz leży wyciągnięty na jej łóżku. Nie mówiąc nic rzuciła się na niego i mocno do siebie przytuliła.
-Gdybym wiedział, że tak będziesz mnie witać to częściej bym ci robił takie niespodzianki. - Zaśmiał się i odwzajemnił uścisk. - A teraz mów z kim rozmawiałaś.
Ariana usiadła na skraju łóżka i lekko posmutniała.
-Z nikim ważnym. - Mruknęła niedosłyszalnie.
Syriusz usiadł obok niej i spojrzał jej w oczy.
-Byłaś dzisiaj w Hogsmade?
-Dlaczego pytasz? - Starała się nie dać po sobie poznać, że wystraszyło ją to pytanie.
-Bo widziano tam śmierciożerców. Znowu z nim rozmawiałaś. - Ostatnie zdanie było niemal oskarżeniem.
-Syriusz, ja nie chciałam... - Zaczęła a po jej twarzy spłynęły obwite łzy. - Proszę już nigdy nie zostawiaj mnie samej. Nie wychodź z zamku.
-Dlaczego? - Zapytał już łagodniej i przytulił ją do siebie.
-On powiedział, że zapłacisz za każdy mój błąd... Ja nie chcę żeby coś ci się stało. - Łkała mocząc mu koszulę.
-Umiem o siebie zadbać...
-Proszę. Dla mnie... - Przerwała mu Ariana.
Syriusz wziął jej twarz w dłonie i wtedy, gdy ich usta dzieliły ledwie milimetry, blondynka poczuła znajome piekące uczucie na piersi. Odsunęła się od niego i czym prędzej ściągnęła odznakę.
-Przepraszam. - Mruknęła i oblała się rumieńcem.
-Nic nie szkodzi, Pan wzywa. - Westchnął smutno i wyszedł zostawiając ją zupełnie samą.
-Zaraz, to on w końcu zgodził się nie narażać, czy nie? - Zapytała sama siebie, dochodząc do wniosku, że żadne słowa zgody nie padły z jego ust...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz