niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 5

W tym samym czasie skończyło się przydzielanie do domów. Dyrektor wstał by przedstawić swoją siostrę gdy nagle drzwi rozwarły się ukazując Nimfadorę i Ginny.

-Profesorze! Znalazłam ją nieprzytomną w pociągu! Miała na sobie pelerynę niewidkę.

-Może to był kawał... - Zaczął Snape.

-Ma obcięty pukiel włosów! - Tonks nie dała się zwieść.

-Ariana! Ariana! - Wołała ją Minerwa. Zdenerwowana wyszła z sali, wróciła po paru minutach. - Nie ma jej...

***A

Ariana wylądowała w ciemnym, ale obszernym pokoju, gdzie jedyne światło dawał ogień w kominku. Rozejrzała się z przestrachem dookoła, dopiero po paru sekundach namierzyła ciemną wysoką postać stojącą pod jedną ze ścian. Była pewna kto to jest, z daleka można było wyczuć aurę jaką wokół siebie wytwarzał.

-Voldemort. - Szepnęła, nie potrafiła powiedzieć nic więcej bo w gardle miała kluchę.

-Owszem. - Gos miał miękki i uwodzicielski. Podszedł kilka kroków bliżej i zdjął kaptur. Miał kasztanowe włosy i szkarłatne, krwiste oczy. - Ariana Dumbledore, co za zaszczyt. - Ostatnie słowo niemal wypluł z kpiną, co dziwne to ją ośmieliło.

-Czego ode mnie chcesz? - Posłała mu wyczekujące spojrzenie.

-Od ciebie? Niczego, twój braciszek ma mi więcej do zaoferowania.

-To po co tak się starasz mnie porwać? Chyba, że... - Zacięła się. - Nie masz prawa go szantażować!

-Jakbyś zechciała zauważyć, to ja tu jestem prawem. Ministerstwo jest już dawno infiltrowane, niedługo zamorduję ministra i ustanowię nim Lucjusza. - Uśmiechnął się podle.

-Skoro to ty rządzisz to dlaczego sam nie ogłosisz siebie ministrem?

-Bo ludzie z reguły bardziej się boją nieznanego. Słyszałem plotki, że ponoć zabijam wzrokiem. - Zaśmiał się szyderczo. - Wiesz, że gdybyś przeszła na moją stronę pomógłbym ci rozwinąć twój talent. Już z tej odległości wyczuwam twoją magię. - Zbliżył się o kolejnych kilka kroków, teraz dzieliło ich mniej niż metr. - Jesteś niezwykłą czarownicą.

-Każdą tak czarujesz, czy wymyślasz te teksty na bieżąco? - Zakpiła.

Voldemort przeszedł kawałek i stanął za nią, sięgała mu do podbródka. Jedną ręką odgarnął jej włosy za ucho a drugą przejechał po jej tali. Ariana bezwiednie zadrżała pod jego dotykiem i przymknęła oczy. Nachylił się nad nią i szepnął jej do ucha.

-Trzymaj się blisko Slughorna, spraw by cię polubił.

Wsunął jej coś do ręki, a gdy to pochwyciła poczuła lekkie szarpnięcie za pępek. Gdy ponownie otworzyła oczy była tam gdzie po raz ostatni widziała Ginny. Teraz była pewna, iż to nie była jej koleżanka. Cały czas ściskając nieznany przedmiot w ręku ruszyła prędko w stronę zamku.

Po kilkunastu minutach znalazła się przed Wielką Salą. W efektowny sposób popchnęła oba skrzydła wrót i pewnym krokiem ruszyła w stronę stołu nauczycielskiego. Setki zaciekawionych twarzy śledziło z zaciekawieniem każdy jej ruch. Nie zważając na wyrazy ulgi na twarzach przyjaciół, usiadła na stołku i spokojnie czekała.

Minerwa z pewnym opóźnieniem zdała sobie sprawę z tego co się dzieje. Podeszła do niej i nałożyła jej tiarę na głowę. Ariana usłyszała cichy głosik w swojej głowie.

-Wiesz gdzie muszę cię przydzielić? - Przytaknęła w myślach. - Przykro mi to robić, bo przez to, wszystko pójdzie po jego myśli...

-SLYTHERIN!!! - Tiara przeszyła salę krzykiem.

Albus patrzył na nią z troską i strachem, czyżby wiedział? Cóż, ona sama nic z tego nie rozumiała. Wstała i usiadła przy stole Ślizgonów. Mimo iż nie jadła nic od śniadania, nie czuła się głodna. Jej brat jeszcze coś powiedział, ale już go nie słuchała. Zdała sobie, że nadal trzyma to coś w ręku. Powoli ją otworzyła, w jej bladej dłoni leżała odznaka prefekta. Zaciekawiona przejechała po niej palcem, różniła się od tych które nosili teraz. Czyżby to była jego odznaka? Pod czas wakacji Albus opowiedział jej jego historię. Był prefektem i trzymał się blisko Slughorna, może chciał żeby historia zatoczyła koło, a to był taki symbol.

Kiedy podniosła wzrok w sali był tylko dyrektor.

-Musimy porozmawiać. - Powiedział smutno i ruszył w stronę gabinetu.

Ariana poszła za nim powłuczając smętnie nogami. Albus usiadł za biurkiem i wyczarował jej krzesło, po czym poprosił by na nim usiadła. Wzrok skupiła na odznace, byle by tylko nie spojrzeć mu w oczy. Dumbledore'owie od pokoleń trafiają do Gryfindoru, dlaczego akurat ona musi stanowić wyjątek?

-Gdzie byłaś? - Zaczął swoje przesłuchanie. - Nimfadora znalazła Ginny w pociągu, miała obcięty pukiel włosów.

-Gdy czekałam przed salą, przyszła do mnie Ginny. Powiedziała że musi mi coś pokazać. Poszłam za nią aż za tereny Hogwartu i rzeczywiście, w błocie leżał mój naszyjnik. Gdy tylko go dotknęłam przeniosłam się gdzieś, to musiał być świstoklik. Dalej nic nie pamiętam. - Skłamała. - Wróciłam tam skąd zabrał mnie świstoklik i poszłam do zamku.

-Na pewno nie masz nic więcej do powiedzenia? - Przeszył ją wzrokiem.

-Nie Albusie, to wszystko. - Wstała by wyjść ale przez chwilę się zawahała. - Mogę być prefektem?

-Właśnie nie wyznaczyłem w tym roku nowych prefektów, zapomniałem. Niech będzie, zaraz dam ci odznakę.

-Nie trzeba, już mam. - Powiedziała i wpięła sobie ją w szatę.

-Skąd ją masz?

-Gdy wróciłam miałam ją w ręce. Dobranoc. - Pożegnała się i wyszła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz